wywiad

Futra specjalnej troski

Człowieki mają różne gusta, ale Karolina jest pod względem upodobań niesamowita. Na wstępie polecam jej bloga futraspecjalnejtroski.pl na którym opisuje życie swoich 7,5 nożnych towarzyszek :)

Co jest takiego wyjątkowego w Pestce i Alphie? To, że obie dziewczyny są niepełnosprawne (osobiście uważam że Pestka z powodu braku widzenia jest bardziej pogrzana – normalnie wzięła i na mnie naszczekała :) na szczęście tylko przy pierwszym spotkaniu).

fff2

Poznajcie historie dwóch fantastycznych dziewczyn i ich człowieków.

Psie Wędrówki: Skąd pomysł żeby adoptować niepełnosprawnego psa?

Karolina: Nie planowaliśmy adopcji psa. A już na pewno nie niepełnosprawnego. Jak widać, życie potrafi spłatać figla i 28 grudnia 2008 roku, zaraz po Bożym Narodzeniu, wróciliśmy ze schroniska z psem. Z tym psem. Psem, który nie widzi, ma wadę języka i który jest podejrzewany o brak rozumu.

Ale po kolei. Pojechaliśmy z mężem do schroniska w zupełnie innym celu. Woziliśmy zimą słomę – tak by zwierzakom zimno nie było. Dostrzegłam w klatce na zewnątrz psiaka. Brudny, z posklejaną długą sierścią,szczerze i z radością merdającego ogonem. Powiem krótko – to był najbrzydszy pies jakiegokolwiek można było sobie wyobrazić. Spokojnie na tamtą chwilę mogłaby pojechać do słonecznej Kalifornii, by rywalizować o tytuł najbrzydszego psa świata. Ale swoją brzydotą i smrodem nas urzekła. Szkoda nam się jej zrobiło. Pani Dyrektor – Wanda Dejnarowicz, opowiedziała nam jej historię. Pestka jako szczenie, została wyrzucona na ulicę. Ot taki los niechcianego szczeniaka. Problem w tym, że była niewidoma. Zapewne właściciel liczył, na szybkie pozbycie się problemu. A tu straż miejska, spłatała figla i złapała kundla, zawożąc go na Paluch. Przesiedziała 2 lub 3 miesiące. Niby szczeniak, więc szybko znajdzie dom. Ale to był szczeniak wyjątkowy. Szczeniak specjalnej troski. Z wadą genetyczną – nie wykształconymi gałkami ocznymi. Więc popyt na takiego szczeniaka zmalał do zera. Postanowiłam w przerwie papierologicznej, wyprowadzić ją na spacer. Już do klatki nie wróciła. I tak oto mamy swojego Pierdolota.

Czy bałam się jej niepełnosprawności? Nie. Wiedziałam, że prędzej czy później, nauczę się „obsługi” wyjątkowego szczyla. Mój małżonek miał większe doświadczenie. Miał psa, rasy owczarek szkocki długowłosy, który z wiekiem oślepł. Wiedział zatem, z czym to się je. Pamiętajmy, że pies nie myśli abstrakcyjnie. Dla niego fakt, że nie widzi, nie jest problemem. I nie ważne, czy urodził się niewidomy, czy oślepł z wiekiem. Nie rozpacza, nie użala się nad sobą. Przyjmuje życie takim, jakie jest. I tego ludzie powinni się nauczyć od zwierząt. Radości z chwili.

IMG_9425

PW: Pierwsze dni Pestki w domu – jak wyglądały zarówno z waszej perspektywy jak i psiej?

K: Pierwsze dni w nowym domu, zawsze bywają trudne. Nie ważne czy pies widzi czy nie, czy ma 3 łapy czy 4. Musi się zaadoptować do nowego miejsca. Pestka musiała obwąchać cały swój nowy dobytek. Zmierzyć się z przeszkodami takimi jak ściana, kanapa czy odnaleźć drogę do misek. Nie ułatwialiśmy jej tego. Całą topografię mieszkania i tak musiała wykuć na pamięć. Nie  obyło się bez „przytulenia” się do niektórych przedmiotów, ale im więcej zderzeń, tym szybciej pies nauczył się co trzeba omijać.

PW: Codzienność z niewidomym psem, jak skupić uwagę, jak szkolić? Macie jakieś swoje sprawdzone metody?

K: Codzienność z psem niewidomym, praktycznie nie różni się od codzienności z psem o najpiękniejszych oczach jakie widzieliśmy. Różnice są naprawdę nie widoczne. Ok, ma wyczulone inne zmysły (słuchu i węchu), ale pies widzący na dźwięk wybuchu np. fajerwerków, również zareaguje komendą padnij. Jak szkolić takiego psa? Słownie.

Nagradzać zachowanie psa, jakie nam odpowiada. Jeśli wykona jakąś komendę – smaczek. Pies szybko łapie o co nam chodzi. W ten sposób, Pierdolot nauczył się komend takich jak podaj łapę, siad, waruj, a-psik, stepuj czy padnij. Świetnie też udaje zdechłego oposa.

IMG_9490

PW: Spacery tylko na smyczy?

K: Mieszkamy w mieście. W miejscu, gdzie stety-niestety, jesteśmy otoczeni parkingiem, po którym regularnie jeżdżą samochody. Jeżeli ograniczamy się do spaceru „na siku”- tylko na smyczy. Jeżeli możemy pozwolić sobie na spacer gdzieś dalej – wybieramy takie okolice, by przestrzeń była w miarę pusta. Pestka nauczyła się polecenia „uważaj” – automatycznie zwalnia, wyczekując domniemanej przeszkody. Koniecznym było, nauczenie jej takiej komendy. Śmiejemy się, że ma wrodzone adhd i nie zważając na brak zmysłu wzrokowego – porusza się z prędkością światła, co zaowocowało parkowaniem na drzewie… Naprawdę, nie raz musiałam udowadniać ludziom, że mój pies nie ma oczu – bo nie chcieli uwierzyć.

PW: Jeden „kulawy” pies nie wystarczy? co podkusiło żeby przyprowadzić do domu drugiego niepełnosprawnego psa?

K: Od dawna chciałam mieć dwa psy. Mąż niestety był obojętny na podsuwane przeze mnie ogłoszenia, o puchatych kuleczkach, stworzonych do miętoszenia. Ale wiadomo – dobra kobieta, potrafi podejść swojego mężczyznę.

Marcin ma ogromny sentyment do owczarków collie. Kiedy jeszcze mieszkał z rodzicami, a jego owczarek Nil, po kilku latach ciężkiej choroby odszedł, automatycznie rodzice zdecydowali się na kolejne dwa psiaki tej rasy. Traf chciał, że hodowla Hippocampus, wystawiła ogłoszenie o adopcji niepełnosprawnej, 3,5 miesięcznej suni. Pokazałam Marcinowi jej zdjęcia. Oczywiście były ochy i achy, ale decyzja dalej była na nie. No cóż… nie wiedział, że od kilku dni, wymieniałam maile z właścicielką, i już ustaliłyśmy, że pies do nas należy… musiałam coś wykombinować. Po kilku dniach błagania (czułam się trochę jak mała dziewczynka obiecująca rodzicom, że wszelkie obowiązki związane z psem, będę należycie wykonywać), udało się uzyskać zgodę na odwiedziny w hodowli i OBEJRZENIE psa bez zamiaru powrotu z nim.
Po kilku godzinach naprawdę miłej rozmowy z hodowcami, kiedy szykowaliśmy się już do wyjścia, mąż oznajmił, że teraz trzeba będzie kupić nowe miski, posłanko i zabawki… Uprzedziłam, żeby pamiętał, że ja nie naciskałam a to była ostatecznie JEGO decyzja.
Więc wyszło na moje. Wracaliśmy już we trójkę.

IMG_9440

PW: Jak wyglądała socializacja obu dziewczyn? 

K: Przyznam, że obawiałam się trochę wprowadzenia nowego psa do domu. Pestka ma charakter teriera. Wszystko co jest, należy do niej. Jej zabawki, jej kość, jej posłanie, jej Pani. Rozważałam wyprowadzenie obu na spacer. Ale z konieczności szybkiego wytarcia tapicerki w samochodzie (okazało się, iż Alpha miała chorobę lokomocyjną), wbrew wszelkim zalecanym metodom oswajania się ze sobą dwóch psów – poszliśmy na żywioł. Postawiliśmy szczyla na podłogę i niech dzieje się wola boska. Działa się. Pestka oszalała z radości. Merdała, cieszyła się, skakała z miną „uhu uhu ale fajny nowy pies! Super! Macie takich więcej?!”. Bardzo pomogła uległość Alphy, która jej pozostała do dziś.

Dziewczyny mają zupełnie różne temperamenty. Pestka jest psem, który pójdzie wszędzie, nie ważne czy z kimś czy sam. Ona ma cel na spacerze i bez względu na wszystko osiągnie go. W stosunku do ludzi, do rany przyłóż. 100% pozytywnego psa w psie. Z innymi psami bywa niestety różnie, tu do końca jej nie ufam. Alpha natomiast, bardzo się pilnuje. Pilnuje siebie jak i stada. Ale nigdy nie przejawiała żadnych agresywnych zachowań. Jest nieśmiała i często chowa się za moimi kolanami. Sama bardzo rzadko pierwsza podejdzie do kogoś obcego czy do innego psa. Unika gwałtownych zachowań względem niej. Jest wyjątkowo delikatna.

IMG_9499

PW: Czy inne psy „zauważają” niepełnosprawność?

K: Wydaje mi się, że psy nie zwracają uwagi na niepełnosprawność innych zwierząt. Tu problem, raczej dotyka ludzi. Mało kto, decyduje się na adopcje psa dotkniętego jakimś kalectwem. Powody są różne. Przeświadczenie, że taki pies to tylko kłopot, że nigdzie z nim nie wyjdzie, nic nie zrobi, na szkolenie nie pójdzie, za to będzie spędzał długie lata w poczekalni u weterynarza. Są ludzie, którzy wstydzą się mieć takiego psa. Bo co to za pies, który nie ma łapy? To już odrzut jest a nie zwierzak, którym można się pochwalić znajomym. A to wszystko jedna, wielka bzdura i bardzo chciałabym obalić ten mit.

Często spotykam się z użalaniem się nad moimi psami „o jakie biedne… nie widzi? Nie ma łapy? To takie przykre, tak mi ich szkoda”. A mi to szkoda psów, które mając chęć do życia, muszą spędzić je niestety za kratami schroniska. Szkoda, mi psów, które są głodne i bezdomne. Ale psów, które czerpią radość z życia, są wychuchane i wydmuchane ma mi być szkoda? Dlaczego? Brak łapy czy wzroku to nie koniec świata. To może być cudowny początek czegoś dobrego.

IMG_9445

Dziękujemy Karolinie za jej czas i mamy nadzieję, że do szybkiego zobaczenia :)

A ja jeszcze w ramach przypomnienia podrzucam Wam link do rozmowy z Człowiekami od „Głuchego psa”.