Jakiś czas temu pisałem o konkursie na portret Miśka >>KLIK<<
W tę sobotę odbyło się rozdanie nagród oraz premierowe czytanie bajki o Miśku! Dzieci i ich rodzice jako pierwsi na calutkim świecie mogli usłyszeć bajkę o Miśku napisaną przez naszą DogBlogową koleżankę (Panią Nuci) Anitę.
Bajkę przeczytała Pani Harfistka! grała i czytała na tym niesamowitym instrumencie. Wszystko było super!
Dzieci były zafascynowane harfą :)
„O Miśku, który uwierzył w siebie”
Anita Janeczek-Romanowska
Słoneczny poranek przywitał mieszkańców schroniska dla zwierząt. Od
wczesnych godzin, jak każdego dnia, słychać było rozmowy prowadzone przez
psy i koty. Mieszkały one na wydzielonych miejscach, otoczonych siatką, miejsca
te zwano boksami. Kora, ruda suczka podobna do spaniela,
z wielkim entuzjazmem opowiadała koleżankom o ostatniej wizycie w Salonie
Piękności Łapka. Była szczęściarą, bo tylko nieliczne psiaki mogły liczyć na takie
luksusy. Dwa boksy dalej Luki i Mars dyskutowali o wyższości kości nad mokrą
karmą, a ich współlokator Pimpek smacznie chrapał.
Z każdego boksu słychać było rozmowy, dowcipy, a nawet kłótnie. Pracownicy
uwijali się ze wszystkim, żeby zdarzyć nakarmić zwierzęta, podać leki, a potem
drukować ogłoszenia o psach
i kotach szukających domów. Całe to poranne zamieszanie obserwował Misiek.
Nie był on ani wysoki, ani niski. Nikt nie wiedział ile ma lat, ani czemu trafił do
schroniska. Nie przyciągał ludzi swoją urodą, czasem nawet przechodzili obok
jego boksu i mówili, że jest taki zwyczajny. Na stronie internetowej schroniska
było tylko kilka słów o Miśku: spokojny, bezproblemowy, lubi dzieci. Ot nic
specjalnego – ktoś by pomyślał. Jednak znaleźli się ludzie, którzy zapragnęli go
przygarnąć. Ten dzień miał być jego ostatnim w schronisku, choć Misiek jeszcze o
tym nie wiedział. Nie mógł się przecież spodziewać, że wkrótce przed nim
początek wspaniałej przygody…
***
Rodzina Miśkiewiczów długo czekała na ten dzień. Już od dawna Zosia i
Bartek prosili rodziców o psa. Rodzice wiedzieli jednak, że przygarnięcie bądź
kupno zwierzaka nie może być chwilowym kaprysem. Czekali aż ich dzieci będą
na tyle duże, żeby przejąć część obowiązków w opiece nad nowym członkiem
rodziny. Miśkiewiczowie mieli szczęście, bo mimo iż mieszkali w
mieście, ich blok znajdował się tuż przy dużym, pięknym parku. W każdą sobotę
wybierali się tam na spacer i kiedy mijali rodziny z psami, Zosia i Bartek prosili
rodziców o zwierzaka. Nie mieli pojęcia, że rodzice już od dawna przeglądają
ogłoszenia na stronie schroniska dla zwierząt i że wśród wielu zdjęć psiaków,
znaleźli takie, przy którym mocniej biły ich serca.
– Pies Misiek w rodzinie Miśkiewiczów to musi być przeznaczenie! – żartował tata
– Ma takie mądre, ciepłe oczy – dodawała mama – Szkoda, żeby spędził zimę w
schronisku, chyba już czas powiedzieć dzieciom o naszej decyzji.
Kiedy Zosia i Bartek usłyszeli, że będą mieć psa, nie mogli pohamować
wybuchów radości. Najpierw zadzwonili do babci, potem do koleżanek Zosi, a na
końcu powiedzieli Grześkowi, który siedział z Bartkiem w szkolnej ławce. 26
października, w pewną słoneczną sobotę, Misiek miał się do nich wprowadzić.
Dzień wcześniej w rodzinie Miśkiewiczów nikt nie mógł zasnąć, wszyscy byliciekawi jak to będzie, jak Misiek ich przyjmie, czy będzie się cieszył z nowego
domu?
Tymczasem w sąsiedniej dzielnicy, w boksie 203, Misiek smacznie spał…
***
W sobotę rano rodzina Miśkiewiczów pojechała do schroniska. Wzięli ze
sobą smycz i obrożę dla Miśka, kilka przysmaków na zapoznanie i worek karmy
dla innych psów. Kiedy weszli na teren schroniska zapanowało w nim niezwykłe
poruszenie. Psy szczekały, skakały na siatki, merdały ogonami – wszystko po to,
żeby zwrócić na siebie uwagę ludzi. Każdy kto odwiedzał schronisko był nadzieją
na lepsze życie. I kiedy wychodził z jednym z psów, pozostałe wzdychały
rozczarowane, bo to znowu nie był ich dzień i nie ich szansa na prawdziwy dom.
Miśkiewiczowie udali się prosto do biura, by podpisać specjalną umowę. Dzięki
niej pracownicy schroniska mieli pewność, że Misiek będzie pod dobrą opieką i że
zawsze będą mogli służyć pomocą jego nowej rodzinie. Jeden z opiekunów
zaprowadził ich do boksu, w którym mieszkał Misiek. Pies podniósł głowę,
nadstawił uszy i zastygł w bezruchu. Po chwili zerwał się i radośnie merdając
ogonem zaczął szczekać:
– Do mnie??? Ktoś idzie do mnie??? A może pomylili numery i chcieli iść do
pięknej Loki z 302??? Halo!!! Tu jest boks 203 i ja Misiek, na pewno o mnie Wam
chodzi?
Pracownik schroniska wyprowadził Miśka z bosku i razem z jego nową rodziną
poszli na spacer. Wszystko po to, aby pies i jego przyszli opiekunowie mogli się
lepiej poznać.
– O co chodzi? – główkował Misiek – Spacerek? Hmmm, może to tylko jakaś akcja i
zaraz znowu wrócę do boksu? I czemu oni tak się uśmiechają, a ta dziewczynka
powtarza, że już mnie kocha? Jejciu! Ale śmieszny jest ten chłopiec, rzuca mi
piłkę i bije brawo, kiedy po nią biegnę! A może ja jeszcze śpię? Może to jeszcze
sen?
Nagle nad psem pochyliła się mama Zosi i Bartka, pogłaskała go po głowie i
ciepłym głosem powiedziała:
– Witaj w rodzinie Misiu!
– W czym??? – nie mógł uwierzyć Misiek – W rodzinie? Takiej prawdziwej, własnej,
mojej, tylko mojej? Takiej, o której opowiadają nam czasem nasi opiekunowie ze
schroniska? To nie może być prawda!
Tata Miśkiewicz założył psu obrożę, zapiął smycz i ruszyli w stronę samochodu.
Misiek, troszkę niepewnie, ale z merdającym ogonem wskoczył do środka.
– Jedziemy do domu Misiu – powiedziała mu na ucho Zosia.
– Jedziemy do domu – powtórzył w myślach Misiek, po czym położył głowę na
kolanach dziewczynki i zasnął. Jeszcze nigdy nie czuł się taki szczęśliwy.
Nowy dom Miśka znajdował się na drugim piętrze w bloku na małym
osiedlu. W kuchni czekały na niego miski z jedzeniem i wodą do picia, a w salonie
legowisko do spania. Niepewnym krokiem wszedł na nie i czekał na rozwój
wydarzeń. Miśkiewiczowie usiedli na kanapach i obserwowali psa, dając mu czasna zapoznanie się z domem i jego mieszkańcami. Po pewnym czasie pies poczuł
się na tyle bezpiecznie, że podszedł do nich i podał łapę panu Miśkiewiczowi.
– Dziękuję! Czuję, że będziesz moim prawdziwym przyjacielem – pomyślał Misiek
Kilka godzin później cała rodzina zabrała Miśka na pierwszy spacer. Nowe
zapachy, dzieci na rowerach, biegacze w parku, a przede wszystkim jego nowi
opiekunowie – wszystko to lekko peszyło Miśka. W schronisku miał tylko boks i
spacery z pracownikami. Tutaj jest wszystkiego więcej, jakby głośniej, szybciej.
Misiek nie mógł zapanować nad swoimi uczuciami i ze wszystkich sił ciągnął
smycz trzymaną przez nowego opiekuna.
– Ty patrz, jaki dziwak! – zza krzaków dobiegł piszczący głos – Jak on ciągnie tego
człowieka? I jak on dziwnie pachnie!
Misiek rozejrzał się i ujrzał dwie małe suczki, paradujące w kurtkach jak dla dzieci.
Pomerdał do nich ogonem, jednak one zadarły wysoko noski i odwróciły się w
drugą stronę. Misiek spuścił głowę i ruszył dalej. Na polanie w parku trwał trening
psów – pięknie chodziły przy nodze, kładły się na dźwięk gwizdka i czołgały pod
ławkami.
– To jest coś! – pomyślał Misiek – Szkoda, że ja tak nie umiem… – spuścił ogon,
podkulił uszy i z opuszczoną głową ruszył dalej. Przez moment zatęsknił do
swoich kumpli ze schroniska, którzy byli tacy jak on, a jedyne sztuczki jakie znali,
to zakopywanie jedzenia na później.
Po spacerze Misiek dostał pełną miskę jedzenia. Pani Miśkiewicz dobrała
karmę do jego wzrostu i potrzeb, doradzał jej w tym weterynarz czyli lekarz od
zwierząt. Misiek szybko zjadł swoją porcję, połykając łapczywie kawałki. Trudno
było wyzbyć się nawyków ze schroniska i instynktu, który każe jeść na zapas.
Najedzony i szczęśliwy położył się spać. I tak oto minął jego pierwszy dzień z
nową rodziną.
Następnego dnia obudziło go stukanie obcasów na klatce. Przerażony
skoczył do drzwi, ale pan Miśkiewicz szybko go uspokoił. Po pożywnej porcji
śniadaniowej czekał go spacer. Wspominając wczorajsze stresy, Misiek nie cieszył
się tym wyjściem. Owszem, szedł z nim jego nowy opiekun, ale Misiek i tak
obawiał się tego, co go tym razem spotka. Już kilka kroków od klatki spotkał te
same suczki, które dokuczały mu wczoraj.
– O nie, znowu on! Chodźmy, nie będziemy się z nim zadawać! – pisnęła jedna z
nich.
Misiek znowu spuścił głowę i już miał odejść, kiedy usłyszał głośne szczekanie
dochodzące z balkonu sąsiedniego bloku:
– Nie przejmuj się nimi, one są takie dla wszystkich! – Misiek odwrócił się i ujrzał
postawnego, rudego psa – Widzę, że jesteś tu nowy? Skąd się tu wziąłeś? –
zaszczekał pies z balkonu.
– Przyjechałem z moją nową rodziną ze schroniska. Jestem Misiek a Ty?
– Oooo, ze schroniska mówisz? To tak, jak ja kilka lat temu. Ja jestem Donzo. Jeśli
spotkamy się na spacerze, będzie okazja, żeby porozmawiać o starych
schroniskowych dziejach. Tymczasem idź śmiało przed siebie i nie przejmuj się
docinkami tych dwóch. Ja też to przechodziłem, a dzisiaj to one pierwsze mówią
mi „cześć”.
Misiek radośnie zamerdał ogonem – Mam kumpla, mam tu pierwszego kumpla! –
pomyślał. W parku znowu trwał trening psów. Pan Miśkiewicz, zachwycony ichumiejętnościami, podszedł do trenera i zapytał go o zajęcia dla Miśka. Chciał
nauczyć go kilku zasad życia w mieście. Czytał kiedyś, że pies, który wie, jak się
zachować i czego może się spodziewać w danym otoczeniu, jest spokojniejszy i
lepiej skupia się na opiekunie. Kiedy trenujące psy usłyszały, że Misiek będzie
chodził na lekcje z ich trenerem, zaczęły się z niego śmiać:
– Ty masz się czegoś nauczyć? Ty? Taki zwykły kundel? – szczekał wielki, ciemny
pies.
– Ty to lepiej budy pilnuj! – wtórował mu drugi.
Misiek znowu spuścił głowę – Może mają rację? Może ja jestem za głupi? Czemu
taki zwykły pies jak ja, miałby się czegoś nauczyć?
Nagle do Miśka podbiegł Reban, duży, rudo-czarny pies – Ej Młody! Nie dołuj –
zawołał Reban – W naszej szkole jest miejsce dla wszystkich, jestem pewien, że
szybko się wszystkiego nauczysz. A tym gadaniem się nie przejmuj! Ponoć w
każdej grupie są tacy, co lubią dokuczać. Ja nie zwracam na nich uwagi i robię
swoje. I uwierz mi, mam już kilka małych sukcesów na koncie.
– Reban ma rację – zaszczekał miły, dziewczęcy głos gdzieś w oddali – Ja już od
dłuższego czasu patrzę na te ich treningi i widziałam tu już tyle psów, że aż
trudno policzyć. I każdy z nich wynosił z tej szkoły jakąś naukę, więc i Tobie się
uda. A wiem, co mówię bo swoje lata już mam. A tak w ogóle, to jestem Kucia,
gdybyś chciał pogadać, jestem do Twojej dyspozycji. Może kiedyś spotkamy się
na spacerze na polanie na skraju pobliskiego lasu. Zobacz, moi ludzie już
rozmawiają z Twoim opiekunem, pewnie zaraz mu opowiedzą o naszych psich
spotkaniach – każdego dnia o 18 spotykamy się większą grupą na wspólne
spacery. Ludzie wtedy rozmawiają i co ciekawe te rozmowy są zwykle o nas.
Wiesz, mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka i chyba coś w tym jest.
Jestem pewna, że z czasem Ty też dołączysz do naszej grupy. Do zobaczenia! –
zawołała Kucia i oddaliła się w stronę swojego opiekuna.
Misiek wracał do domu w dobrym humorze. Miał przecież dużo szczęścia,
najpierw znalazł swoją rodzinę i dom, teraz poznaje nowe psy. Owszem, są wśród
nich takie, które sprawiają mu przykrość, ale są też psy miłe i przyjacielskie, które
traktują go na równi ze wszystkimi.
– Może rzeczywiście jestem fajny? – pomyślał Misiek i wszedł razem ze swoim
opiekunem do domu.
Kolejne dni mijały Miśkowi na zabawach, spacerach, jedzeniu i drzemkach.
Coraz lepiej czuł się w swoim domu i nie protestował, kiedy musiał się wykąpać i
uczesać. Ba! Po tej kąpieli już nawet dwie małe suczki przestały mu dokuczać,
choć on i tak wolał trzymać się od nich z daleka.
Pewnego wieczoru pan Miśkiewicz zabrał swojego psa na spotkanie
„psiarzy”. Było to jedno z tych spotkań, o którym opowiadała mu Kucia. Jakież
było zdziwienie Miśka, kiedy spotkał tam Donza, który wołał go z balkonu i
Rebana, z którym już wkrótce będzie chodził do szkoły. Na polance poznał też
inne psy – był tam Bado, wesoły pies, którego pani wszystkim robiła zdjęcia,
spokojna i wyważona Tekla oraz mały, pełen energii Szort. Wszystkie psy bawiły
się ze sobą i nawet jeśli czasem dochodziło między nimi do sprzeczki, to złe
nastroje szybko mijały. Łączyła ich przecież wspólna zabawa i zainteresowania. Z
nikim tak nie ganiało się z patykiem jak z wysoką, śliczną Pliką i nikt nieopowiadał takich kawałów jak rozszalały pies Serek. Każdego dnia, na każdym
spacerze było wesoło i wszyscy, bez względu na kolor, rasę i płeć dobrze się
bawili. Wśród nich Misiek, kiedyś jeden z wielu psów w schronisku, a teraz członek
rodziny Miśkiewiczów i przyjaciel psiej grupy na osiedlu.
Każdego wieczoru kiedy Misiek kładł się spać, powtarzał sobie jak wielkie
ma szczęście – Kiedyś myślałem, że jestem za brzydki i niezbyt mądry, by ktoś
mnie pokochał. Dzisiaj już wiem, że jest inaczej. Marzenia się spełniają, ja jestem
tego najlepszym przykładem.
Kopiowanie oraz rozpowszechnianie treści „Bajki o Miku” wyłącznie za zgodą autorki. Zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.