Chata Śmiech - najlepszy nocleg w niskich Tatrach*

To lato było dla nas wyborne! Bardzo dużo się wydarzyło, ogrom rzeczy widzieliśmy, piękne miejsca odwiedziliśmy kilka fantastycznych lokacji, ale mały kawałek nas został w Chacie Śmiech na Słowacji :)

Sami zobaczcie jak nam było pięknie! Fadzioch miał spory teren do patrolowania, a Chomiczek cudowne miejsce do zabawy.

Warunki w tym miejscu są jak w schronisku górskim, czyli wspólna łazienka i wspólna toaleta, super salon z kominkiem i własne dojście do strumyka! Łóżka były pojedyncze, natomiast po przysunięciu do siebie trzech łóżek mieliśmy turbowielkie spanie <3

Mieliśmy takiego farta, że przez cały wyjazd byliśmy sami! Rewelacja, choć pierwsza noc, była niesamowicie ciemna i wyszła z nas mieszczańska natura ;)

Najgenialniejszą opcją po powrocie ze szlaku był odpoczynek na tarasie, z piwkiem.

Szum strumyka, zieleń drzew, przyjemne zmęczenie w nogach – to wszystko powodowało, że kompletnie nie czuliśmy potrzeby jeżdżenia po restauracjach. Pierwszy raz byliśmy tak zrelaksowani i zauroczeni noclegiem, że nie chciało nam się opuszczać Chaty. Obiady jedliśmy na miejscu, najczęściej jakieś jednogarnkowe potrawy ;)

Nawet jak robiło się zimno, to zakładaliśmy ciepłe bluzy, grube skarpety, Chomiczka owijaliśmy kocem i siedzieliśmy… czasami aż do zmroku :)

Od dawna marzy nam się domek w samym sercu lasu, daleko od wszystkiego. Wiecie, taki, gdzie to promienie słońca budzą z rana, czasami sarenka będzie chciała zjeść kwiatek z rabatki pod oknem… Myślę, że to właśnie z tego powodu jakaś część nas pozostała w tym miejscu i będzie chciała wrócić :)

Poranki idealne

Wstawałam pierwsza, w drodze do toalety wypuszczałam Fadziocha na dwór i wstawiałam wodę na kawę. Gdy słuchałam szumu strumyka bosy Chomiczek przybiegał powiedzieć „dzień dobry”.