Z człowiekami znaleźliśmy kapitalne miejsce na spacery!
Z racji tego iż jest ono na granicy z rezerwatem przyrody, to byłem cały czas na smyczy, ale w zasadzie nawet mi to nie przeszkadzało.
Przy samej wodzie leżał ogrom dziwnie ogryzionych patyków… pani mówi, że to bobry tak ogryzają drzewa i budują z nich tamy i żeremia – więc przez bobery do wody też mnie nie puścili cobym przypadkiem na jakiegoś zwierza się nie natknął.
Jako, że jestem kulturalny to pomagałem zębatym kumplom obrobić trochę patyków.
Cobyście mięli lepsze pojęcie gdzieśmy spacerowali, to możecie zobaczyć lokalizację na mapce TUTAJ.
Niestety, jak każda zakrzaczona miejscówka i tutaj były stada kleszczy :( a hopsałem sobie wzdłuż ścieżki tylko – strach pomyśleć coby było gdybym zaliczał wszystkie krzaczory.
Każdy taki spacer na smyczy traktujemy z panią jako trening, niezależnie od ilości kilometrów. W końcu 10.05 pierwsze zawody dogtrekkingowe! Będziemy startować co prawda na krótszym odcinku, ale 15 km uważam za całkiem zacny dystans zważywszy, że od stycznia dopiero zaczęliśmy trenować (a plan był taki, że pierwsze zawody dopiero na jesień będą). Trzymajcie za nas kciuki :)