W grudniu w poszukiwaniu śniegu zawędrowałam z Chomiczkiem w Beskid, a dokładniej na szlak do schroniska Soszów. Samo schronisko było niestety nieczynne, ale trasa ma piękne widoki i jest bardzo przystępna dla dziecięcych nóżek.
Samo schronisko od 1946 funkcjonuje jako pierwsza stacja turystyczna cieszyńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Jednak sam obiekt został otwarty przez Pawła Poloka w 1932 i pierwotnie miał 40 miejsc noclegowych (było to prywatne schronisko).
Ze okolicznych szlaków można iść w kierunku Czantorii Wielkiej i Stożka oraz m.in. do Wisły Jawornik.
Beskid ma moc
Magia tych gór jest niesamowita. Uwielbiam je i mam takie małe marzenie, żeby zamieszkać kiedyś w takich okolicznościach przyrody.
Podczas spaceru udało nam się znaleźć (dosłownie) ślad zimy, ale zarówno dzieciaki jak i Farsa miały niesamowity ubaw!
Nawet niewielkie ilości białego puchu zrobiły furorę. Wesoła ekipa do samochodu wróciła cała mokra. Radochy było tak dużo, że nie miałam serca im zabraniać tarzania się w śniegu ;)
Udało się zrobić na śniegu aniołka, a nawet powalczyć na śnieżki – choć głównym celem szybko stała się Farsa, która biegała jak szalona łapiąc śnieżne pociski :)
Lokalizacja
Schronisko znajduje się przy samej granicy z Czechami:
Może następnym razem skorzystamy z większej ilości śniegu.
Zostaw swój komentarz na naszym facebooku lub instagramie