Wakacje wakacjami, ale nie może tak być, że ja tu nic pisać Wam nie będę :) Dzisiaj pokażę wam Zamek w Ogrodzieńcu.
Urlop zaczęliśmy od długiego weekendu na Jurze. Ze szczerego serducha możemy polecić na noclegi TĘ LOKACJĘ. Dla 6ciu człowieków, mnie i Luny mieliśmy dla siebie cały domek z podwórkiem [KLIK].
Zwiedzamy ruiny zamku z psami
Spacerując po Jurze dotarliśmy do ruin zamku w Ogrodzieńcu. Bardzo mile nas zaskoczyło, że psy są tam witane z uśmiechem! Za wejście czworonogów nie trzeba dodatkowo płacić, obsługa grzecznie prosi aby spacerować na smyczy. Co jak co, ale dużo dzieci i dużych człowieków tam spaceruje, a nie każdy czuje się komfortowo jak pies galopuje w jego stronę.
Poziom trudności
Sam zamek jest dość spory i ma kilka trudniejszych momentów. Kręte i śliskie schody były trudniejsze do pokonania dla pani niż dla mnie ;)
Legenda o czarnym psie
Ruiny zamku oczywiście mają także swoje legendy i swoje duchy w tym jedną o psie. Legenda pochodzi z XVII wieku, kiedy to Mikołaj Firlej sprzedał zamek Stanisławowi Warszyckiemu. Legendy mówią, a obecni mieszkańcy potwierdzają, że na zamku nocami pojawia się ogromny czarny pies pobrzękujący długim na trzy metry łańcuchem, w którego został zamieniony Stanisław Warszycki. Starsi mieszkańcy opowiadają, że nocą żaden koń nie ośmielił się przejść przez zamkową bramę, choć na zamkowym dziedzińcu nigdy nie brakowało soczystej trawy.
O swoim spotkaniu z ogromnym czarnym psem w latach 60-tych, opowiadają do dziś dwaj rolnicy, którzy nocą w przeddzień odpustu w Gieble chcieli wygnać krowy na pastwiska aby rano móc od razu do Giebła się wybrać. Nie tak dawno temu pewien młodzieniec, który nie chciał wierzyć opowieściom miejscowych nestorów, postanowił zanocować na zamkowym dziedzińcu. Jak później ze skruchą wyznał, w środku nocy najpierw usłyszał pobrzękiwania łańcucha a następnie usłyszał za plecami powarkiwanie. I choć księżyc był w pełni, kiedy się odwrócił niczego nie zobaczył, jednak dźwięk nie ustawał. Wystraszony biegł przed siebie co sił w nogach czując na karku trupiolodowaty oddech, aż dotarł do stawu. Kiedy wskoczył do wody przed nim ukazał się ogromny psi łeb. Na szczęście letnie noce nie są długie. W dali zapiał kur a czarny pies wyskoczył z wody i pognał do zamku.
My na szczęście zamek zwiedzaliśmy za dnia, więc przed niczym uciekać nie musieliśmy.
Widoki z zamczyska były cudowne! Zdecydowanie polecamy odwiedzenie tej lokacji jak będziecie w pobliżu :)