Ale mnie pani przeciągnęła! 14 kilometrów wzdłuż rzeki Świder :) i nie byłem sam:
Pani jest mega dumna ze mnie i cały czas mnie chwaliła, zresztą nieskromnie powiem, że było kilka osób , które powiedziało, że jestem bardzo grzeczny #takidumny
Się wygalopowałem tak, że padłem jak tylko przekroczyłem próg mieszkania :)
Zażyłem nawet kąpieli.
Zaczynam łapać o co chodzi w dogtrekkingu. Większość czasu szedłem na amortyzowanej smyczy przypiętej do pasa biodrowego (pas na moim człowieku się znajdował oczywiście). Powoli też ogarniam kierunki, co świadczy wyłącznie o mojej ęteligencji :)
Nawet tor przeszkód mieliśmy, takie naturalne agility :D
Poznałem fajne psiaki, w tym kumpla Homera, na początku jak to faceci musieliśmy ustalić kto ma pierwszeństwo, nasze człowieki się z nas śmiały, że jak młode koguciki trochę się zachowujemy :)
Poza Homerem było jeszcze kilka innych psiaków, trzy sheltie, jeden golden, sunia rasy myśliwskiej (nie pamiętam jakiej) o imieniu Brava, malutka jamniczka długowłosa, młodziutka dziewczyna rasy szlachetnie mieszanej.
Jednym z punktów spaceru była góra lotników w Józefowie i pomnik lotników alianckich.
Trochę historii:
W nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 r. miała miejsce wielka wyprawa kilkudziesięciu samolotów polskich, angielskich i południowoafrykańskich. Jeden z „Liberatorów” południowoafrykańskich został zestrzelony w okolicy Bochni, inny w rejonie Michalina. Świadkiem tego zdarzenia był pan Bronisław Kowalski, mieszkaniec tejże miejscowości. Tak oto wspomina to wydarzenie:
Był świt 15 sierpnia 1944 roku. Widziałem płonącą maszynę, spadającą jak pochodnia. Pobiegłem szybko na miejsce katastrofy. Płonął las, dopalały się szczątki maszyny z martwą załogą.
Inicjatorem powstania pomnika na miejscu zwanym przez mieszkańców Wzgórzem Lotników, a poświęconemu „Pamięci poległych śmiercią tragiczną lotników angielskich 15 sierpnia 1944 r. niosącym pomoc powstańcom Warszawy”, był Bronisław Kowalski.
Organizacja spaceru zacna, szacunek za ogarnięcie takiej ilości ludzi i psów ;) Dziękujemy organizatorom.
Nawet załapaliśmy się na grupowe foto:
Wiecie co było w całej tej wycieczce najlepsze? To, że jechałem pociągiem. Kto mnie dłużej czyta wie jak mój pierwszy przejazd tym środkiem transportu się skończył…
Tym razem w ogóle się nie stresowałem, a na dodatek inne psy prawie mnie nie interesowały! Pani aż się oczy zaszkliły jak panu o tym opowiadała – prawie rok pracy i jeżdżenia metrem!
#100happydays :)