W końcu udało nam się dotrzeć :) jakby nie było, z Bródna to drugi koniec Warszawy, ale z racji tego, że piątki w biurze stoją pod znakiem psa to udało się nam zerwać chwilę wcześniej specjalnie po to żeby zobaczyć i przede wszystkim poskakać na psim placu zabaw.
Lokalizacja całkiem przyjemna, zarówno z dojazdem samochodem jak i komunikacją miejską. Park zabaw znajduje się zaraz przy plaży w Wilanowie – skrzyżowanie ulicy Wilanowskiej i Przyczółkowej (widać go z ulicy). Zaparkować można przy samej plaży, a jeżeli poruszacie się komunikacją miejską to wysiąść należy albo na Królowej Marysieńki, albo na przyst. Wilanów – autobusy, którymi można dojechać to: 139, 164, 180, 317, 519, E2. Polecamy skorzystać z jakdojade.pl.
Wróćmy jednak do samego parku zabaw. Na miejscu były trzy inne psiaki, z którymi się przywitałem i nawet chciałem bawić… ale one, nie wiem czemu, trochę się mnie bały.
Nie byłbym sobą oczywiście, gdybym w pierwszej chwili nie bał się tych wszystkich przeszkód… ale raz dwa się oswoiłem z przyrządami i wspomagany smakołykami śmigałem zarówno w tunelach jak i hopsałem przez przeszkody.
Pamiętajcie, żeby zabrać ze sobą wodę, żeby można było zwilżyć paszczę – jakby nie patrzeć hopsanie potrafi zmęczyć.
Ja i moje człowieki pierwszy raz zetknęliśmy się z takimi przeszkodami na żywo. Bardzo nam się podobało :) Choć zgadzamy się z Bonzem i Flicką, że wszystkie przeszkody powinny być pokryte gumą żeby łapki się nie ślizgały.
Park podzielony jest na dwie części, z dużymi przeszkodami (gdzie sobie galopowałem) i z takimi dla małych psiaków. Na drugą część nie wchodziliśmy, bo bawiła się tam dziewczynka z yorkiem, a maluch się mnie bał niestety.
Samego terenu do galopowania mogłoby być więcej, ale mnie osobiście same przeszkody wymęczyły.
Człowieki stwierdziły, że mógłbym trenować galopy po torze przeszkód … gdybym umiał skupić się na czymś dłużej niż trzy sekundy :)
W parku były dwie przeszkody, o których pani myślała, że będą dla mnie nie do przejścia i mile się zdziwiła!
Pierwszą z nich był tunel… nie ukrywam, że miałem opory coby hopsnąć do niego, ale smaki mnie przekonały :) Drugą przeszkodą była równoważnia (huśtawka?)… nie wiem co pani o mnie myślała, ale bujająca się deska jakoś nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia.
Co muszę przyznać, to faktycznie brak śluzy bezpieczeństwa jest zdecydowanym minusem dla nas. W trakcie gdy sobie radośnie hopsałem po placu przy furtce stanęła kobieta z kilkuletnim synkiem, który dla zabawy bawił się otwartymi drzwiczkami do placu. Kobieta rozmawiała przez telefon i niespecjalnie zwracała uwagę na to co robi jej synek, pani zwróciła kobiecie uwagę, żeby zamknęła drzwi, bo któryś z psiaków może wybiec – a ulice w pobliżu są bardzo ruchliwe. (sytuację widać na zdjęciu). Ku naszemu zdziwieniu kobieta weszła z synkiem jak na plac zabaw dla dzieci, ale moje galopy chyba ją zniechęciły (u Kasi i Flicki przeczytaliśmy, że są mamy, które traktują park jako nowy plac zabaw dla swoich dzieci) – jakby nie było, w kwestii bezpieczeństwa to nie jest rozsądne rozwiązanie – gdybym bawił się tam np. z Elvisem to moglibyśmy wpaść na chłopca i nawet tego nie zauważyć…
Uwielbiam biegać po piasku! :) tu nie chcą powtarzać się podlinkuję do psa w warszawie, gdzie plusy piasku bardzo rzeczowo zostały wypunktowane.
Piasek ma jeszcze tę zaletę, że łatwo się z niego sprząta kupy. Duży plus także za kosz z torebkami na psie kupy.
Całość prezentuje się super! Bardzo się cieszymy, że takie miejsce powstało i liczymy na kolejne obiekty na terenie Warszawy (pole PGR na Bródnie idealnie by się nadawało!).
Polecamy każdemu, kto ma ochotę spróbować swoich sił na przeszkodach a nie chce od razu zapisywać się do szkółki czy klubu. Pamiętajcie, że najlepszą motywacją dla psiaka są smaki – nie wciskajcie psa na siłę do tunelu jeżeli ten się go boi (tak, widzieliśmy taką sytuację).