W ramach wypraw #ZlaMatkaTrip weszłyśmy na kolejny poziom podróżowania :) Tym razem nie samochodem, a samolotem wybrałyśmy się na wydłużony weekend do Bari – stolicy włoskiego regionu Apulia.
Chodź, pokażę Ci piękne miejsca i podpowiem gdzie można zjeść pyszne, prawdziwie włoskie jedzenie. Zapnij pasy, bo będzie ogrom zdjęć :)
Jak dotrzeć do Bari
My leciałyśmy Wizzairem z Wawy, niestety godzina wylotu jest nieludzka: sobota 5:55.
Połączenia lotnicze są także Wrocławia, Krakowa i Gdańska. Ostatnio kierunek ten stał się dość popularny i można wyhaczyć bilety w bardzo niskich cenach.
Na miejscu poruszałyśmy się komunikacją. Samo lotnisko jest niewielkie i bez problemu można trafić na przystanek autobusowy, czy do kolejki podmiejskiej.
Koszt przejazdu
Za busika, który podwiózł nas bardzo blisko „starej części miasta” zapłaciłyśmy 5 euro za osobę dorosłą. 4ro letni Chomiczek jechała za darmo.
Pociąg jedzie szybciej (ok 20 minut chyba). Koszt przejazdy za dorosłego to 4 euro. Tutaj również Chomiczek nie musiała mieć biletu.
Przez dwa pełne dni pogoda była tak niesprzyjająca, że nie ruszyłyśmy dupek z Bari. Więc o samym transporcie nie mam jak napisać czegokolwiek więcej.
Nocleg
Ja naszego noclegu bardzo nie polecam mimo wielu dobrych opinii w serwisie booking. Warunki miałyśmy bardzo słabe (włączając w to czystość pokoju i pościeli) i do tego z nadmiaru wilgoci cała nasza trójka wróciła z gilem po pas. Jedyne co mogę dobrego napisać o miejscu, w którym spałyśmy to jego lokalizacja (link wrzucam, żeby ktoś przypadkiem się nie naciął).
Jeśli wybierasz się w okresie późno jesiennym do Bari, to koniecznie zwróć uwagę, czy wynajmowany pokój jest ogrzewany, oraz jaki masz widok z okna. U nas była tylko kiepska klimatyzacja do ogrzania i niewielkie okno wychodzące na mikroskopijne podwórko – co dodatkowo potęgowało klimat piwnicy.
No dobra, ale nie po to poleciałyśmy do Włoch, żeby siedzieć w pokoju. Niezrażone stanem naszego lokum, zostawiłyśmy graty i ruszyłyśmy na podbój miasta.
O samym Bari słów kilka
Miasto położone jest na południu Włoch nad Adriatykiem i jest stolicą regionu Apulia.
Ciekawić mogą powiązania historyczne Polski z tym Włoskim miastem. Mianowicie w bazylice św. Mikołaja (jednym z zabytków Bari) znajduje się nagrobek z 1593 królowej Polski Bony Sforzy. Mauzoleum ufundowała jej córka królowa Anna Jagiellonka. Sam sarkofag zdobi rzeźba przedstawiająca klęczącą Bonę w schyłkowych latach jej życia, a obok polskiej królowej stoją św. Stanisław i św. Mikołaj (patroni Polski i Bari).
Zabytki Bari (z wiki)
- Zamek księcia Fryderyka II Szwabskiego z XI w.
- Romańsko-gotycka katedra św. Sabina (San Sabino) wzniesiona na przełomie XI i XII w. – widoczna na zdjęciach powyżej)
- Romańska bazylika św. Mikołaja (San Nicola) patrona miasta
- Romański kościół św. Marka (San Marco) z początku wieku XI.
- Gotycki kościół i klasztor Franciszkanów (fasada z wieku XVIII).
- Romański kościół św. Grzegorza (San Gregorio) z wieku XI/XII.
- Pałac Sforzów z XVI wieku.
- Pałace, m.in. Verrone, Milella.
- Stary pręgierz Colonna della Giustizia z 1002.
Większość czasu jednak spędzałyśmy krążąc po wąskich uliczkach i zajadając się lokalnymi pysznościami.
Gdzie spacerować w Bari
Zdecydowanie na spacer warto wybrać się do tutejszego portu, w którym można kupić świeżutkie ryby i owoce morza. Napić się piwa z lokalsami (lokal o nazwie: El Chiringuito) i chłonąć widok niesamowitego koloru morza i kołyszących się na wodzie łódeczek.
Molo sant’Antonio
Z „targu rybnego” idąc dalej na północ wzdłuż Lungomare Imperatore Augusto dojść można do molo sant’Antonio. Lokacja ta zdecydowanie bardziej służy lokalsom, wizualnie nie jest zbyt urokliwa, ale za to widok na panoramę miasta jest rewelacyjny.
Spacer wąskimi uliczkami Bari
Tak lubimy spacerować najbardziej. Często wychodzimy i idziemy przed siebie aż nas nogi nie rozbolą :)
Będąc w Bari pogoda nas nie rozpieszczała choć dodawała klimatu wieczornym spacerom:
Kilku napotkanych włochów zgodnie twierdziło, że Bari nie ma starego miasta, choć aspekt wizualny budowli w okolicach Piazza Mercantile sugeruje coś zupełnie odwrotnego. Podczas spacerów na pewno warto zobaczyć dwa romańskie kościoły: bazylikę Di San Nicola i katedrę di San Sabino.
Nieopodal znajduje się wybudowany przez ówczesnego króla Sycylii Rogera II około 1132 roku zamek Castello Normanno-Svevo. Budynek został zburzony i dopiero w 1233 roku został odbudowany przez Fryderyka II.
Jeśli chcesz kupić przecudownej urody suwenira to spacerując wzdłuż murów zamku kieruj się pod adres: Piazza Federico II di Svevia, 26 do sklepu z ceramiką :) My zaopatrzyłyśmy się w magnesy z konikami morskimi <3
Krążąc po uliczkach można natknąć się na ślady rzymskiej architektury. A spacerując wzdłuż wybrzeża przyglądać się mewom i kormoranom.
Każdy zakamarek tego miasta ma swój jedyny i niepowtarzalny urok. W „starej” części miasta mimo deszczu większość drzwi balkonowych i wejściowych było otwartych. Spacerując miałam wrażenie, że do każdego mieszkania mogłyśmy wejść i nawet gdybyśmy usiadły przy stole to gospodyni niewzruszona nakarmiłaby nas :)
Na plaże niezależnie od pogody
Bari ma dwie plaże po obu stronach miasta. Nam udało dotrzeć się do obu: południową odwiedziłyśmy za dnia, a północną podczas przypływu i jak już było ciemno. Za to muszelek Chomiczek nazbierała tyle, że mogłaby obdzielić całe przedszkole i jeszcze by jej zostało!
W drodze na północną plażę można podziwiać monstrualnych rozmiarów promy – serio robią wrażenie.
Gdzie dobrze zjeść w Bari
No i tu jest mój ulubiony punkt programu :) jedzenie!
Nasze wyjazdy najczęściej krążą wokół jedzenia i spacerów po niespecjalnie turystycznych lokacjach :)
Bo żeby dużo chodzić trzeba się najeść.
La Tana Del Polpo
Pierwszy posiłek skonsumowałyśmy w La Tana Del Polpo. Restauracja znajduje się w wąskiej uliczce i podzielona jest na trzy osobne lokale. W jednym zjesz kozackie kanapki, w drugim dania z owoców morza, a w trzecim pasty (także z owocami morza). Nam się chciało prawdziwego włoskiego makaronu.
Wszystkie trzy lokale są niewielkich rozmiarów, za to są pełne gości. Urocza niczym kapłanka chthulhu ośmiornica (polpo) zdobi sufit lokalu :) Jedzenie jest pyszne, wszystko świeże, a my byłyśmy tak głodne, że pstryknęłam tylko jedno foto telefonem naszego żarełka :P Do tego wszystkiego obsługa jest turbo miła, a obecność Chomiczka ciut za bardzo powodowała, że chcieli wchodzić z nami w interakcję.
W tym miejscu zdecydowanie chcę pochwalić córeczkę swoją za to, że bardzo asertywnie potrafiła pokazać gdzie kończy się jej strefa komfortu i mimo iż ją ciut naginała to nie pozwalała obcym na nadmiar interakcji.
L’osteria del Borgo Antico
Rewelacyjna, prawdziwa Włoska pizza. Świetny domowej roboty makaron z owocami morza, smaczne wino i przemiły kelner.
Mamapulia Food&Drink
Włosi chyba nie lubią się ze śniadaniami innymi niż kawa i rogalik :P
Udało się nam namierzyć ciekawą żarłownie, gdzie zdecydowanie więcej jest lokalsów niż turystów. Nawet obsługa średnio ogarniała po angielsku – ale z uśmiechem zawsze da się dogadać :)
Pyszne i sycące kanapki, dla latorośli smakowe kruche ciacho z dużą ilością nutelli no i jak zawsze pyszna kawa.
Peppo
Po wieczornym spacerze nad morze (nad którym był przypływ) w deszczowej aurze byłyśmy piekielnie głodne. Cała nasza trójka pałała żądzą pożarcia czegoś naładowanego węglowodanami :)
Peppo, wizualnie chyba najbardziej fancy restauracja, w której byłyśmy. Jedzenie kapitalne począwszy od przystawek a skończywszy na makaronie z sosem pomidorowym dla dzieci (którego Chomiczek wciągnęła dwie porcje).
Jerome
Miejsce obok którego nie da się przejść obojętnie <3
Czekoladziarnia znajduje się pod adresem: Corso Cavour, 197
Na zewnętrznej ścianie mają kapitalne tło do zdjęć :) a samo wejście w czasie przedświątecznym budziło zachwyt u każdego przechodnia – ilości selfiaków nie było końca.
Desery wyglądają obłędnie, a smakują jeszcze lepiej niż wyglądają. Do tego mają ściankę po której cały czas spływa czekolada!
Diana
Miejsce genialnych przekąsek i szybkiego jedzenia, ale nie w formie fastfoodu jakiego spotykamy u nas. Link do pinezki na mapie google TUTAJ.
Caffè Barucchelli di Roberto Vergari
To miejsce zaraz obok wyżej wymienionej Diany. Trafiłyśmy tu przypadkiem, uciekając przed deszczem. Zostałyśmy na dłuższą chwilę delektując się pyszną kawą i ciachem :)
Z wyjazdu wróciłyśmy cudownie najedzone i z poczuciem dobrze spędzonego czasu.
A ja z tego miejsca dziękuję ciotce Paulinie za szampańskie towarzystwo, wyrozumiałość i zdjęcia :)