Okazało się, że w całym tym biegu/marszu na orientację mamy problem z orientacją :)
Wyobraźcie sobie cztery kobiety, którym dają mapę do rąk i puszczają w las…
Powiem tak, trasa w oryginale miała 14km – nam udało się pokonać ponad 20km – jeszcze jakieś pytania w kwestii kobiet i map? :). Szukanie punktów „kontrolnych” było nie lada wyzwaniem, bo organizatorzy nie chcąc nam ułatwić zadania punkty owe umieścili odrobinkę dalej niż szły ścieżki spacerowe.
Na miejscu spotkałem Bonza, co prawda miłością do siebie nie zapałaliśmy (bardziej z mojej winy), ale były momenty gdzie szliśmy obok siebie a nawet kąpaliśmy się razem!
Tyle psiaków, tyle zapachów … niesamowita eksyctacja i moja i pani :) Jak widać na zdjęciach wielkość psa nie ma znaczenia!
Impreza fajna, choć następnym razem znając lokalizację imprezy, lepiej się przygotujemy, choćby biorąc własną mapę z zaznaczonymi wszystkimi ważnymi punktami orientacyjnymi i kompas, bo trochu panie nasze nie ogarniały :)
Ładne dziewczę prawda? Spodobała mi się i chyba trochę zbyt upierdliwy byłem więc okazała swoje niezadowolenie…
A tak, to panna bardzo urocza i łagodna :)
Start był EKSTRA! ta cała ekscytacja tak mi się udzieliła, że pani ledwo nadążyła za mną biec!
Nie ma cudowniejszego uczucia niż moment w którym opadasz z sił a pies rwie do przodu nie pozwalając Ci się zatrzymać – po prostu lecisz! Tej radości ze współpracy z psim partnerem nie da się opisać, to trzeba doświadczyć samemu.
Całą trasę pokonałem z panią z super teamem: Agnieszka i Kostek (na 3cim zdjęciu w tym wpisie), Kasia i Figa (2gie foto) i Zosia i Bonzo – dziękujemy za tak fantastyczne towarzystwo!
Padliśmy wszyscy, a niektórzy jeszcze następnego dnia czuli zmęczenie :) Dobrze jest mieć tak duży bagażnik, że można wyciągnąć kopytka.
Pełna galeria zdjęć jest na moim fb/psiewedrowki
[…] Maj – oczywiście Majówka i Mazury :) W Maju także pochwaliłem się Wam cyklem zdjęć „follow me”, bardzo ważnym dla mnie wydarzeniem był udział w dogtrekkingowych zawodach. […]
[…] Relację z zawodów znajdziecie też na blogu Trend z Seterem – tutaj część pierwsza, tutaj część druga i na Psich Wędrówkach. […]
W przypływie altruizmu (dlaczego pies ma mieć mniej atrakcji tylko z powodu mojej kontuzji?) wypchnęłam na dogtrekking chłopa mego. Oj, działo się. ;)
ojaaaa :) i jak im poszło? :)
Dwie obszerne relacje – jedną z mojej, drugą z jego perspektywy – można już przeczytać na blogu.
Ogólnie rzecz biorąc, jak na pierwszy raz nie było źle. Udało się im skończyć trasę, zaliczyć wszystkie punkty kontrolne i dotrzeć na metę w jednym kawałku z czasem 5 godzin i 36 sekund. Ale co ja przy tym przeżyłam to moje. :P
haha my podobny czas mieliśmy :) zaraz zajrzę na bloga :)
„niektórzy jeszcze następnego dnia czuli zmęczenie”? Mój to do dzisiaj jest spokojny ;) W niedzielę się nie ruszał, tylko spał, w poniedziałek właściwie też, zwłaszcza że jeszcze burza grzmiała więc nie sprzyjało to spacerom. Dziś ciągle śpi i nie chce mu się wstawać a to już 11 :)
no coś ty? :) kurde Fadziasty w poniedziałek zaliczył trening biegowy ze mną i dzisiaj też idziemy :)
My planujemy zadebiutować w tą niedzielę (1.06.2014) na zawodach dogtrekkingowych w Środzie Wielkopolskiej. Nie wybierzecie się?
3mamy za Was kciuki! nie damy rady, człowieki ostatnio dużo pracują i przygotowujemy się do wakacji :)
fajna imprezka, tylko pozazdrościć :)
możemy polecić! w całej Polsce są organizowane :)