Jakiś czas temu chwaliłem się na instagramie książką kucharską Zuzanny Ingielewicz. Wyjątkowość tej knigi polega na tym, że przepisy na potrawy przeznaczone są dla psiaków :) jakby tej wyjątkowości było mało to psiaki ze zdjęć to znani psi blogerzy! Ja też się załapałem :)
Autorka to bardzo fajna i pozytywna dziewczyna, do tego przepysznie gotuje. Tak pozytywnie zakręconych ludzi bardzo lubię, dlatego pani z nią trochę porozmawiała, a efekty rozmowy możecie znaleźć w wywiadzie poniżej :)
Psie Wędrówki: Inspiracją do „wgryzania się” w tematy żywieniowe był Twój psiak – jak dużo czasu poświęciłaś na zgłębienie i dopracowanie kwestii psiej diety?
Zuzanna Ingielewicz: Dokładnie tak. Psie ciastka i przysmaki piekłam odkąd w moim życiu pojawił się pierwszy pies. Już wtedy podświadomie czułam, że przysmak przygotowany przeze mnie, w mojej własnej kuchni będzie dla mojego psa zdrowszy i smaczniejszy, niż ten kupiony w sklepie. A przy okazji paczka domowych ciastek była o wiele tańsza. Ale to dopiero nasza 5 letnia Buba „zmusiła” nas do przygotowywania psich posiłków. Od maleńkości była uczulona na mięso drobiowe. Sklepowe karmy, nawet te bez drobiu, też jej nie służyły. Pojawiały się różne reakcje skórne i nie tylko. Można więc powiedzieć, że od 5 lat jestem na niekończącym się kursie z zakresu żywienia psów. Na pewno nie jestem w tej dziedzinie specjalistą i jeszcze wiele nauki przede mną. Chciałabym jednak, żeby moja książka stała się inspiracją do własnych poszukiwań. To, co przygotujemy dla psa zawsze będzie lepsze niż to, co dla niego kupimy w foliowym worku.
PW: W książce potrawy są stylizowane, a ich skład w zasadzie nie odbiega od tego co jedzą człowieki – jak dużo czasu poświęcasz na przygotowywanie potraw? A może po prostu robisz obiad dla wszystkich domowników a ludzką porcję przyprawiasz? :)
ZI: To zabrzmi może dziwacznie, ale dokładnie tak to wygląda. Psie danie przygotowuję mniej więcej z tych samych składników, co nasz obiad lub śniadanie. Mniej więcej, bo oczywiście unikam, jak ognia tych składników, o których wiem, że szkodzą. Pamiętam też o zdrowych dla Buby proporcjach. Teraz w okresie letnim zamieniła się w leniwca pospolitego, więc zupełnie zrezygnowałam z kasz i ryżu. Czasem dodaję do jej miski jedynie otręby. I tak na przykład, jeśli jemy na śniadanie jajka na twardo, to gotuję o trzy jajka więcej. Wrzucam je do psiej michy, rozgniatam widelcem i dodaję odrobinę pieczonego pomidora, którego i my jemy, tyle że z przyprawami. Skrapiam zdrowym olejem roślinnym i gotowe. W rezultacie jemy to samo śniadanie, tylko w nieco innej formie. Nakład pracy właściwie żaden, a i koszt takiej psiej michy bliski zeru.
PW: Jak ludzie reagują jak mówisz, że wydałaś książkę kucharską dla psów?
ZI: Różnie :) Jeśli są „w temacie”, czyli mają psa i zależy im na jego zdrowiu i komforcie życia, to zdecydowanie pozytywnie. Jeśli nie mają psa, lub jeszcze gorzej – mają, ale całe życie wychodzili z założenia, że pies to taki ogrodowy kubeł na odpadki… No, cóż. Raczej patrzą na mnie z politowaniem. Chyba jestem dla nich czymś w rodzaju wariata o niskiej szkodliwości społecznej ;)
PW: Nie dziwili ci się, że gotujesz dla swoich psów coś innego niż kaszę z wątróbką?
ZI: Kasza z wątróbką? Kasza z wątróbką to już jest dla wielu psów rarytas, którego nigdy nie próbowały. U nas w psiej misce pojawia się bardzo często. Z dodatkiem jabłka była ulubionym daniem Naszej Majci. A co do tego dziwienia się… Niektórzy dziwią się, że nie mając nawet dzieci, chce mi się przygotowywać obiad dla nas ;) Ludzie dziwią się różnym rzeczom. Bratowa wspominała mi, że ludzie dziwią się jej, że karmi kilkumiesięczną córcię piersią. Gdy jedziemy z Darkiem na wieś i biorę psa na spacer, okoliczni gospodarze dziwią się i uśmiechają pod nosem. Coś mi się wydaje, że to dziwienie się jest taką wymówką, gdy czegoś nam się nie chce robić. Jak widzę moją mamę, która w piątek wieczorem nastawia ciasto, to też się dziwię ;) Na szczęście trochę się już na to dziwienie uodporniłam. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie mojego psa, za którego jestem odpowiedzialna i którego kocham. Jeśli to kogoś dziwi, to już jego sprawa.
PW: Skąd czerpałaś inspiracje na potrawy? Przerabiasz przepisy dań dla ludzi?
ZI: Tak się chyba nie da ;) Proporcje są zupełnie inne. Pies jest przede wszystkim mięsożercą. Wszystko inne niż proteiny dodaje się do psiej miski tylko jako urozmaicenie. Wzbogacamy psią dietę w warzywa, owoce, zboża i kasze, ale nie da się zbudować całego psiego dania wokół ziemniaków tak, jak to jest w przypadku wielu dań z naszej kuchni. Moją inspiracją jest moja torba na zakupy. Gdy na bazarze kupuję mięso lub rybę dla nas, zawsze proszę o dodatkowy kawałek dla psa. Hasło „dla psa” jest bardzo istotne, bo można wtedy dostać brzydsze mięso w niższej cenie. Brzydsze, czyli żylaste, z kością lub po prostu ścinki, których już nikt nie kupi. Do mięsa wystarczy dodać odrobinę warzyw i psi posiłek gotowy.
PW: Jakie zrobiłaś najwymyślniejsze danie?
ZI: Kaczka z batatami. To był szczyt szczytów. Przepis powstał na potrzeby książki. Po zgromadzeniu wszystkich przepisów okazało się, że brakuje jeszcze do książki czegoś wyjątkowego. Nie wiem, czy z perspektywy psa może być coś bardziej wyjątkowego niż dziczyzna. Chyba nie. Ale Darek wypomina mi tę kaczkę do dzisiaj. Chyba ma do mnie żal, że ta kaczka była dla dziewczyn, a nie dla niego ;)
PW: Zdarza Ci się podbierać jedzenie przygotowane dla psiaka? :)
ZI: Nie :) Ale teraz za każdym razem, gdy częstuję znajomych jakimiś domowymi ciastkami, patrzą na mnie z niepewnością. Zupełnie nie wiem, czemu ;)
PW: Od czego najlepiej zacząć (od którego przepisu) z książki – żeby nie zniechęcić osób, dla których kuchnia nie jest ulubionym pomieszczeniem w domu?
ZI: Na pewno od ciastek i przysmaków. Nie jestem sadomasochistką. Gdy biorę się za psie przysmaki, to przepis musi być prosty, a składniki dostępne pod ręką. Myślę, że większość przepisów na psie przysmaki, które znalazły się w książce nie powinny sprawić większego kłopotu.
PW: Jaka potrawa najbardziej smakuje ogoniastym?
ZI: Zależy którym :) Psy mają własne upodobania kulinarne. Ktoś, kto nie ma psa, w to nie uwierzy, ale tak jest. Buba, jak przystało na labradora, bierze do pyska wszystko, co da się zjeść. Możesz mi wierzyć, dla niej to bardzo obszerna kategoria. I choć wiem, że zje niemal wszystko, co wyląduje w jej misce, niczego nie zjada z taką pasją, jak ryby. Ryba w każdej postaci – to jej ulubione jedzenie. Nasza Majcia też nie była wybredna. Ale gdy na psi obiad była wątróbka, miska była wylizywana dosłownie po całym mieszkaniu. A moja sąsiadka ma psiaka, który uwielbia parówki. Ale nie byle jakie parówki. Tylko cielęce, 98% mięsa. Mało tego – tylko jednego producenta. Innej parówki nawet do pyska nie weźmie. Słowo. Niech mi ktoś teraz powie, że pies nie ma upodobań kulinarnych ;)
PW: Masz już nowe przepisy do kolejnej ksiażki?
ZI: Haha, na razie nacieszam się pierwszą. Ale przepisów nadal przybywa. Wszystkie trafiają na nasz blog. A czy trafią kiedyś do książki? Kto wie… Wszystko jest możliwe. Wiem, co mówię. Wydałam w Polsce książkę o gotowaniu dla psa ;)
Jakbyście nie znali bloga to polecam: jatyi2psy.blogspot.com oraz fanpage.
Dziękujemy Zuzannie za wywiad, a Wam polecam książkę bo pyszniaste rzeczy można w niej znaleźć :)
*wszystkie zdjęcia jedzenia pochodzą z bloga jatyi2psy.blogspot.com, a ich autorem jest Zuzanna